mowa będzie o Paradigm Monitor 7 v2. Były to moje pierwsze kolumny po altusach, i nigdy nic lepszego wtedy nie słyszałem, więc nietrudno się domyślić że było to odkrycie. Dowiedziałem się na czym tak naprawdę polega stereo, co to jest scena, jak dźwięk może być trójwymiarowy. Jak można zmieniać najrozmaitsze aspekty odbioru muzyki poprzez targanie kolumn i fotela po całym pokoju, dosuwaniem do ścian i odwrotnie - dawaniem miejsca wokół. Kupa zabawy. Ale dość sentymentów - obiektywna ocena, jaką wystawiam dzisiaj będzie znacznie chłodniejsza. Są to kolumny dla początkującego i koniec. Grają efekciarskim basem, podbitym i miewającym tendencje do dudnienia (chociaż w pomieszczeniu większym niż moje 21m2 pewnie będzie to mniej słyszalne) oraz niestety, skrzekliwą górą, która szybko męczy. Im lepsze nagranie, tym bardziej to słychać. Ale tu plus na korzyść tych gorszych - nie są uwypuklane niedostatki brzmieniowe. O ile po podpięciu/ zakupie lepszych kolumn częśc słabszych nagrań nie nadaje się do słuchania, tak w przypadku PM7 można się tego nie obawiać. No ale to trochę takie doszukiwanie się plusów na siłę. Obiektywną zaletą jest natomiast łatwość wysterowania - duża efektywność sprawia, że poradzi sobie z nimi każdy wzmacniacz. Dosłownie każdy - zarówno jeśli chodzi o moc jak i o jakość. Nie wiem co pokazałaby z nimi lepszej klasy elektronika, ale nie spodziewałbym się cudów. Te kolumny mają swoje brzmienie i koniec, a kupowanie do nich wzmacniacza za więcej niż kilka stówek to chyba zbędna fatyga.
.png.2fedbaeed142d9ffa7ad27f243687120.png)